Tym razem przerzucę się na chwilę z fotografii na obrazki ruchome. Rzecz będzie o filmie, który właśnie miałem okazję zobaczyć: Bang Bang Club, czyli w polskim tłumaczeniu "Bractwo Pif Paf".
Na film czekałem bardzo długo. Za oceanem można go było zobaczyć już we wrześniu 2010 roku. Na ekrany polskich kin wciąż chyba jednak nie trafił. No ale ... udało się!
Obsadzony w roli Marinovicha Ryan Phillippe, |
Bang Bang Club to oparta na faktach historia czerech fotografów (Ken Oosterbroek, Greg Marinovich, Kevin Carter i Joao Silva) tworzących tytułowy The Bang-Bang Club i dokumentujących upadek apartheidu w południowej Afryce. Czwórka fotografów przedstawionych w filmie to ikony współczesnego reportażu i fotografii wojennej, a barwne historie ich życia śmiało można by zamknąć nie w jednym, a w kilku filmach kinowych. I tu może właśnie leży problem Bang Bang Club jako kinowej ekranizacji. Wiele wątków zostało dość mocno spłaszczonych. Wiele sytuacji przedstawionych jest dość stereotypowo. Pole dla wyobraźni widza zostało niewielkie, gdyż autorzy filmu jednoznacznie starają się pokazać świat w którym funkcjonują bohaterowie.Szczegółów nie będę zdradzał, żeby nie psuć ewentualnej zabawy.
Ja po obejrzeniu filmu mam mieszane uczucia. Z jednej strony film był dla mnie interesujący z uwagi na samą fotograficzną tematykę. Wątek etyczny i moralizatorski zostawił we mnie spory niedosyt.
Czy polecam? Generalnie tak. Zobaczyć warto chociażby dlatego, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Tematyka ciężka, ale na wieczór z przyjaciółmi jak znalazł.
Plakat reklamujący film Bang Bang Club |
Oficjalny trailer z filmu Bang Bang Club
Kevin Carter, zdjęcie wykonane w czasie klęski głodu w Sudanie. Carter otrzymał za tą fotografię nagrodę Pulitzera. |
Przy okazji tego wpisu serdecznie polecam rewelacyjny artykuł Wojciecha Jagielskiego,dotyczący Bractwa Pif Paf i fotografii wojennej, który ukazał się na łamach Gazety Wyborczej wiosną tego roku.
Czy ktoś z Was miał okazję obejrzeć omawiany tu film i ma jakieś własne przemyślenia na jego temat? Serdecznie zapraszam do dyskusji - jestem szczerze ciekaw Waszych opinii!
widziałem film niedawno. myślę że warto obejrzeć aczkolwiek trzeba "brać poprawkę" na to, że jest to film dla przeciętnego widza. ważniejsza jest tu akcja i sensacyjność, a nie fotografia czy też problemy etyczne fotografów wojennych czy też dokumentalnych. tak jak napisałeś - reżyser nie wchodzi zbyt głęboko w tematy.
OdpowiedzUsuńprzy okazji pozdrawiam jako regularny czytelnik bloga.
Masz rację Sevillian. Trzeba pamiętać, że taki film musi na siebie zarobić:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozdrowienia i zapraszam do czytania kolejnych wpisów. Stay tuned! :)
Wielu kwestii zabrakło w filmie i wątki były bardzo mało rozbudowane. Kto jednak parający się fotografią prasową - dokumentalną chciał coś dojrzeć, to i dojrzał. Dla mnie osobiście, było to pokazanie tamtej trudnej rzeczywistości w małych rwanych odcinkach. Cała historia doskonale opisana jest w książce Marinovicha i Silvy pod tym samym tytułem.
OdpowiedzUsuńFilm pokazuje (także w małym ujęciu, ale jednak), trudy pracy reportera i zagrożenia.........Praca reportera w szczególności wojennego niesie ze sobą ich wiele, wielu bowiem straciło życie.
A ponieważ ta forma fotografii najbardziej mi odpowiada film darzę szczególnym uznaniem, choć Oskara bym nie dał ;)
Dla mnie ten film został przede wszystkim skopany aktorsko i scenariuszowo. Wiało tandetą i płycizną, holyłudem. Ale, po tym filmie chce się dowiedzieć więcej. Jak było naprawdę. Popatrzeć na te zdjęcia, zastanowić się. Także pożyteczny, choć spodziewałam się czegoś o wiele lepszego.
OdpowiedzUsuń