To już kolejny mój post dotyczący jednej z najstarszych technik fotograficznych. Nieoczekiwanie po raz kolejny wszedłem w posiadanie bardzo ciekawych ferrotypów z końca XIXw. Muszę przyznać, obcowanie z tymi małymi, niepozornymi i pełnymi niedoskonałości "metalowymi obrazkami" sprawia mi coraz większą przyjemność. Świadomość, że trzyma się w ręku czasem ponad 150-letni przedmiot, który w dodatku powstał w tylko w jednym, niepowtarzalnym egzemplarzu jest naprawdę ... dziwna:).
Dobra, koniec gadania ... czas na zdjęcia:
A w ramach wisienki, na przysłowiowym torcie poniżej zamieszczam zdjęcie prawdziwego kolorowanego unikatu z ca. 1850 roku:)
Drugi ferrotyp. Najmłodsze dziecko, trzymane przez matkę na kolanie, nie dochowało wierności wytycznym fotografa - poruszyło główką i dłońmi. Zdziwienie na jej twarzy, może bierze się z braku świadomości bycia fotografowanym. Albo właściwie z braku wiedzy o tym, czym jest ta dziwna sytuacja, w której ma swój udział. Drugie dziecko, jakby lekko przerażone, niepewnie uczestniczy w tym trochę egzotycznym procesie wykonywania fotografii. Najmniej mi mówi o sobie matka - w lekkim napięciu przyjmuje pozę, z narzuconym lekkim uśmiechem na ustach, patrzy nieznacznie w bok, mijając spojrzenie fotografa. Rozmywa się w typowości przedstawienia a jej twarz pozbawiona światłocienia ginie, staje się tłem dla obu dzieci.
OdpowiedzUsuńMateusz - ciekawa interpretacja! W sumie miałem podobne odczucia! Najbardziej lubię to zdjęcie z dzieckiem poruszającym główką. To taki zamrożony kawałek tamtej czaso-rzeczywistości ...
OdpowiedzUsuńWitam ciekawie piszesz ja ferrotypy kupuje w USA bo jak sie trafi to po 0,5-2$ za sztuke mozna kupic a w polsce na allegro jest niezly wybor. Coraz czesciej zastanawim sie nad robieniem takich zdjec zeby je do dac do oferty fotograficznej bo buce z iasta zaplaca za wszystko
OdpowiedzUsuń