szklanymokiem

szklanymokiem

sobota, 6 marca 2010

Voigtlander SuperB - perła z lat trzydziestych

logo
Początek lat trzydziestych XX wieku to z pewnością jeden z najlepszych okresów w historii fotografii. Pytanie, dlaczego? Wybitni fotografowie? Z pewnością tak, ale mistrz potrzebuje narzędzia. Tak się szczęśliwie złożyło, że w tym czasie mechanika precyzyjna osiąga szczyt swoich możliwości, z czego pełnymi garściami czerpią producenci różnego rodzaju aparatów fotograficznych, obiektywów, migawek itp. Poszczególne fabryki konkurują niezwykle zawzięcie o względy fotoamatorów oraz fotografów profesjonalnych, oferując coraz wymyślniejsze konstrukcje mające czynić fotografię łatwiejszą, szybszą, bardziej przewidywalną. Fotografia staje się dostępna „dla mas” a przeróżnego typu aparaty trafiają w ręce nawet mniej zamożnych użytkowników.
W okresie międzywojennym aparaty fotograficzne sprzedawało się podobnie jak ma to miejsce obecnie. Z tą moje jednak drobną różnicą, że dążyło się do miniaturyzacji elementu światłoczułego i samego aparatu, a nie jak teraz powiększaniu matrycy aparatu. Wielkie, nieporęczne konstrukcje powoli odchodziły do lamusa, natomiast sukcesy święcili ci producenci, którzy potrafili być elastyczni oraz kreować i spełniać zachcianki potencjalnych klientów.
Tym razem chciałbym się skupić na jednym z ciekawszych aparatów fotograficznych typu TLR (ang. twin lens reflex) – Voigtlanderze Superb. Już sama nazwa zobowiązuje do tego, że aparat musi być pod jakimś względem niezwykły. Potentat z Brunszwiku zbudował ten model jako odpowiedź na lustrzankę dwuobiektywową Rolleiflex z zakładów Franke&Heidecke. Z uwagi na to, że większość rozwiązań znanych z Rolleiflexa została przez jego producenta opatentowana, inżynierowie Voigtlandera musieli szukać innych sposobów transportowania filmu, liczenia klatek, korekty paralaksy, ustawiania ostrości itp. w swoim modelu TLRa. I chociaż Superb nie przetrwał próby czasu – początek produkcji to rok 1934, natomiast ostatni aparat z tej serii opuścił fabrykę prawdopodobnie około roku 1937 – to należy przyznać, że jest to konstrukcja niezwykle ciekawa. Był to aparat niezwykle luksusowy jak na tamte czasy i był marzeniem niejednego fotografa. Z uwagi na to, że Superbów wyprodukowano relatywnie niewiele, do dnia dzisiejszego przetrwało bardzo mało egzemplarzy w dobrym stanie.
Folder Voigtlander Superb

Strona z folderu reklamowego Voigtlandera
Konstrukcja
Na pierwszy rzut oka Superb wygląda jak każda inna lustrzanka dwuobiektywowa. U góry znajduje się obiektyw celowniczy, natomiast poniżej obiektyw zdjęciowy, odpowiedzialny za powstawanie obrazu na błonie fotograficznej. Jednak już tu powija się pierwsza niespodzianka. Podczas ustawiania ostrości nie wysuwa się cała czołówka wraz z obiektywami, które jak to ma miejsce w Rolleiflexach, są zamontowane na stałe na metalowej płycie. W Superbie obiektywy są sprzężone przy pomocy precyzyjnej zębatki, Obrót jednego obiektywu powoduje ruch drugiego. Mechanizm jest wyjątkowo prosty, ale bardzo precyzyjny i niezawodny.
Voigtlander Superb
Mój egzemplarz Voigtlandera Superb z ob. Heliar 75/3.5
Przypatrując się mechanizmowi ustawiania ostrości napotykamy na kolejną niespodziankę, jaką jest sposób niwelowania błędu paralaksy. Kto miał w ręku jakiegokolwiek TLRa zdaje sobie sprawę jak istotny jest to problem (ważny zwłaszcza przy wykonywaniu zdjęć portretowych) W Superbie próżno szukać znanych z Rolleiflexa masek, które przysłaniają część obrazu na matówce wraz z ostrzeniem przez fotografa na coraz bliżej niego położone elementy. W aparacie Voigtlandera problem niwelowania błędu paralaksy rozwiązano poprzez zamontowanie mechanizmu obniżającego delikatnie górny obiektyw. Ciekawe … i w dodatku działa!!
Schemat

Schemat aparatu
Kolejną rzeczą, na którą już po chwili z pewnością zwróci uwagę każdy fotografik, to z pozoru dziwny pierścień ustawiania wartości czasów otwarcia migawki. Otóż napisy są podawane wspak ... i w dodatku w lustrzanym odbiciu. Czyżby robotnicy w fabryce mięli zły dzień? Gdyby chodziło o jakiś aparat radziecki, to z pewnością można by tak przypuszczać. Pamiętajmy jednak, ze Voigtlander to marka z kraju słynącego z precyzji i dokładności, toteż taki układ napisów nie mógł być przypadkowy. I tak jest w istocie. Przy migawce umieszczony jest maleńki pryzmacik, który odwraca obraz i rzuca go prostopadle do powierzchni pierścienia migawki. Dzięki temu osoba fotografująca, patrząc z góry na matówkę, cały czas może kontrolować. Czas otwarcia migawki. Mała rzecz a cieszy. Brawo za pomysłowość!!
Następną niespodzianką jest mechanizm przewijania filmu. Dlaczego? Otóż transport odbywa się poziomo, a nie jak ma to miejsce chyba we wszystkich innych TLRach pionowo z góry na dół lub odwrotnie. Początkowo bardzo trudno się do tego przyzwyczaić, ale po chwili orientujemy się, ze jest to bardzo wygodne. Ponadto aparat jest wyposażony w automatyczny licznik klatek, wspomagany dodatkowo podglądem przez umieszczone na tylniej klapce czerwone okienko.
Jakość zdjęć
No tak. Brzmi ciekawie. Wiele innowacyjnych rozwiązań. Ale co z najważniejszym, jakie ten aparat „robi” zdjęcia? Voigtlander postanowił zdusić konkurencję zapewniając swoim użytkownikom niesamowitą jak na tamte czasy jakość otrzymywanych na negatywie obrazów. Wszystko dzięki montowanym w Compurowskiej migawce obiektywom. Helomar jest najprostszą konstrukcją, Skopar jest czterosoczewkową odpowiedzią Voigtlandera na zeissowskiego (bardzo dobrego) Tessara, zaś Heliar 75/3.5 którego czasem znajdziemy w Superbie jest wprost powalający. Obiektyw-legenda, nie mający sobie równych w ówczesnych latach, z pewnymi modyfikacjami produkowany po dziś dzień. Obiektyw ten od ponad 100 lat podbija serca fotografów na całym świecie. Tak naprawdę Voigtlander zbudował swoją potęgę właśnie dzięki opatentowaniu tej konstrukcji. Rozmawiając ze starszymi fotografami, jeszcze dziś można obserwować na ich twarzach uśmiech połączony z jednoznacznym i pewnym potakiwaniem głową, gdy wypowiadamy ta nazwę. Heliar zawsze był synonimem najwyższej jakości. Nie dziwi zatem horrendalna cena, jaką trzeba było zapłacić w latach trzydziestych za Superba (aparat kosztował równowartość dzisiejszej topowej cyfrowej lustrzanki pełnoklatkowej), nie dziwi tez fakt, że i dziś aparat kosztuje całkiem sporo – ceny na aukcjach internetowych i tych w domach aukcyjnych dochodzą do 1000$ za egzemplarz w bardzo dobrym stanie, wyposażonym w najlepszy z obiektywów.
Ja „przekręciłem” przez ten aparat kilka rolek filmów. Jakością zdjęć jestem mile zaskoczony. Aparat doskonale radzi sobie zarówno z tworzeniem obrazów czarno-białych jak i … kolorowych. Pamiętajmy, że to iż obiektyw nie jest powlekany, nie oznacza, że nie może prawidłowo oddawać kolorów (taka przyjęła się ogólna opinia). Nic bardziej błędnego, powłoki służą czemuś całkiem innemu – zapobiegają tworzeniu się odblasków. Im bardziej skomplikowany obiektyw, im więcej powierzchni soczewek, tym powłoki musza być lepsze. Superb jest doskonałym aparatem, Heliar którego mam okazję testować daje doskonałe, pełne szczegółów obrazy, kolory są oddawane bardzo dobrze. Jednakże robiąc zdjęcia pod światło, jakość obrazu drastycznie spada, osłona przeciwsłoneczna załatwia jednak ten problem i jest absolutnym „must have”.
Kupujemy Superba
Jeśli już kiedyś w nasze ręce wpadnie Voigtlander Superb, to z pewnością należy rozważyć możliwość jego zakupu. To piękna rzecz (kawał historii), która nie tylko świetnie wygląda na półce, ale również może przysporzyć sporo radości i być doskonałym narzędziem fotograficznym. Pamiętajmy jednak, ze jest to aparat stary i jako taki może cierpieć na szereg chorób. Najczęstszymi są problemy z migawką (nietrzymanie czasów) oraz śniedzienie i zachodzenie lustra. Z pierwszym kłopotem bez problemu poradzi sobie każdy bardziej wprawny mechanik precyzyjny, natomiast z drugim może być większy „fant”.. Wymiana lustra na nowe nie jest łatwa, powlekanie na nowo starego może być dość kosztowne. Myślę, ze jeśli ktoś nie jest kolekcjonerem i nie MUSI mieć tego modelu, to nie warto płacić za ten aparat więcej niż 500zł. Za niewiele więcej można obecnie kupić Rolleiflexa E czy F, nawet z Planarem czy jakąś Mamiyę serii C. Te aparaty na pewno będą dawały lepszej jakości obrazy, choć może z pozoru duch fotografii tkwi w nich troszkę wątlejszy i młodszy J.
Oto kilka zdjęć, które zrobiłem tym aparatem (Fuji Reala 100, skany z negatywu Epson Perfection V750PRO):

Obraz pełny jest szczegółów, jednak osłona przeciwsłoneczna jest absolutnie konieczna, gdy robimy zdjęcie pod światło

Tam gdzie tego oczekujemy obrazy są absolutnie ostre, natomiast nieostrości są bardzo subtelnie oddane
Heliar to świetny obiektyw, mimo, że niepowlekany, doskonale radzi sobie z wiernym oddaniem kolorów

Voigtlander Superb jako aparat luksusowy był wyposażany w obiektyw najwyższej jakości, wolny od wad optycznych, próżno dopartywać się abberacji chromatycznej czy optycznej.

1 komentarz:

  1. Mam ten aparat w bardzo dobrym stanie ze skórzanym pokrowcem. Bardzo chętnie odsprzedam kolekcjonerowi /najlepiej z Łodzi/. Kontakt email: lelka8@wp.pl

    OdpowiedzUsuń